Rodzic też człowiek, czyli rodzice mają wychodne;)

18:52 0 Comments A+ a-


Wstyd się przyznać ale ostatnio byliśmy w kinie jakieś półtora roku temu… Był to początek mojej ciąży, a film jaki oglądaliśmy to „50 twarzy Greya’’ ;P Odkąd urodził się Młody, nie było ani okazji ani czasu, ani osoby która by się nim zajęła, żebyśmy mogli pójść gdzieś sami, zresetować się trochę, nie mam na myśli tu wypadów do sklepu na szybkie zakupy spożywcze;). Co prawda na miejscu jest jedna z babć ale boi się zostać sama z wnukiem na dłużej niż powiedzmy godzina. Teraz już jest lepiej Piotruś jest trochę starszy, można z nim już złapać jakiś kontakt, zabawić Go czymś, więc babcia jest nieco odważniejsza by z nim zostać.

 Wczoraj zaistniała taka konieczność poproszenia babci o tymczasowe przejęcie opieki nad naszym pierworodnym gdyż była to wyjątkowa data w kalendarzu Nasza 4 rocznica Ślubu. Postanowiliśmy wybrać się do Krakowa, a w związku z faktem, że tak dawno nie byliśmy i w sumie nie pamiętam kiedy ostatnio jakikolwiek film obejrzałam od początku do końca to poszliśmy do kina. Zjedliśmy kolację na rynku, bardzo fajna restauracja francuska, godna polecenia La Fontanie, (jednym z właścicieli jest Pierre Gaillard, zdobywca gwiazdki Michelina.)Pokonałam swoją psychikę oraz obrzydzenie do takich rzeczy i spróbowałam żabich udek, całkiem zjadliwe, powiedziałabym nawet, że bardzo smaczne. Doszłam do wniosku, że żabie udko to pikuś, mam znajomą która opowiadała mi, że podczas jednej ze swoich azjatyckich podróży, (już nie pamiętam dokąd) jadła świnkę morską, podaną na talerzu z łapkami i pazurkami, jednym słowem w całości tylko bez futerka;), więc chyba moje żabie udko to przy tym pryszcz:)

 Wieczór był bardzo udany, jednak przyznam się Wam, że już po zamknięciu za sobą drzwi miałam wyrzuty sumienia, że zostawiam dziecko w domu. W sumie to Nasza pierwsza rocznica z Piotrusiem, mogliśmy go wziąć ze sobą, co prawda do kina byśmy nie poszli ale na spacer po rynku albo nad Wisłę już tak. Nie utuliłam do snu, nie dałam buziaczka na dobranoc, no po prostu matka wariatka:):)W takie skrajności popadam, z jednej strony marze o tym by się oderwać trochę od zabawy misiami, klockami, zmiany pieluch itd., a z drugiej strony dopadają mnie wyrzuty sumienia:) Nie obeszło się bez telefonów do babci z zapytaniem czy wszystko ok. Obstawiam, że też tak macie, nie uwierzę, że jest inaczej:P

 Dzisiaj uważam, że bardzo dobrze zrobiliśmy, naładowałam akumulatory, przydała Nam się taka odskocznia, tego Nam trzeba było. Poczuliśmy się wczoraj tak, jak pieski spuszczone ze smyczy, i nawet mąż do mnie mówi ,,wiesz co? szkoda, że ten dzień się już kończy, fajnie jest pobyć od czasu do czasu samemu”, trochę mnie tymi słowami zaskoczył, gdyż nie należy do osób wylewnych. Co prawda sielanka została zachwiana przez nie miłą sytuację z pewnym Krakowskim kierowcą ale nie popsuło nam to nastroju, bynajmniej nie na długo. Po prostu nie mogę uwierzyć w to, jak ludzie nie trzymają ciśnienia. Do jakiego stanu może się człowiek doprowadzić dosłownie z błahego powodu!

 I tu się muszę z Wami tą sytuacją podzielić. Wyobraźcie sobie taką akcję. Wyjeżdżamy z parkingu centrum handlowego w którym było kino, Bartek (mąż, bo chyba Wam Go jeszcze z imienia nie przedstawiłam:))zatrzymał się dosłownie na sekundę, ponieważ nie wiedział gdzie ma jechać, w którą stronę skręcić. Za nami jedzie taki typ, bo inaczej nie da się Go nazwać, miejscowy kierowca KR i już z miejsca daje po klaksonie, wyprzedza Nas, hamuje z piskiem, wyskakuje z samochodu cały czerwony, no po prostu widać, że krew mu uderzyła do głowy, ciśnienie pewne z 200 i drze (przepraszam za dosłowność)ryja, tu cytuje ,,Ty frajerze ze wsi, co Ty robisz, pojeb… Cię, mam Ci przy…! Ty h…, ‘’ i to najlepsze ,, Czy Ty normalny jesteś?!’’ hmm… a Ty? pomyślałam. Koleś z metra cięty, może 155 cm w obcasach, pasażer nerwusa łysy, w dresie. Co tu robić z takim typem? W pierdziel można dostać za nic. Bartek mówi gdyby był sam bym wyszedł, pod pachę mi wchodzi (190cm wzrostu)ale ma on jeszcze pasażera, a poza tym jesteś jeszcze Ty, a widać, że gość nie ma żadnych zahamować i jeszcze byś oberwała. Stwierdziliśmy, że trzeba ze sobą wozić chyba jakiegoś bejsbola, paralizator, gaz łzawiący czy coś, bo inaczej nie da rady. Słowo Wam daje, że takie akcje widziałam tylko na filmikach z You tube zatytułowanych ,, Takie rzeczy tylko w Rosji”

 Nie chciałam się dać wyprowadzić z równowagi, i przypomniałam sobie słowa mojego chrześniaka, który przy ostatniej wizycie u Nas, powiedział ,, Ciocia emocje to stan umysłu, nie można pozwolić by one nami rządziły’’ mądry chłopak, jestem z niego dumna Tak, więc przetłumaczyłam sobie, że to koleś ma gorzej, bo mu prawie krew do mózgu uderzyła, i trzeba mu współczuć tylko, bo nie radzi sobie chłopak z emocjami. Przez chwilę włączyło mi się stereotypowe myślenie, taki jeden osobnik przypina łatę całemu społeczeństwu. Pomyślałam sobie, że Krakowscy kierowcy są bardzo nerwowi i brak im kultury. Nie chcę tu nikogo obrazić, wiem, że nie dotyczy to wszystkich, i zawsze mnie śmieszyło takie szufladkowanie typu, Warszawiacy to krawaciarze, a Krakusy to cętusie itd. staram się nie ulegać takim stereotypom.

 Eh…szkoda słów, i mimo tej całej sytuacji, wyjazd był bardzo udany. Rodzice przecież też ludzie, mogą czasami pomyśleć tylko o osobie. Odrobina samolubstwa nikomu nie zaszkodzi:)





0